Czy można obiektywnie ocenić sprawozdanie finansowe podmiotu, któremu się doradza, zwłaszcza w celu unikania opodatkowania?
Pytanie zadane w tytule niniejszego artykułu wiąże się z pracami nad nową ustawą o biegłych rewidentach i firmach audytorskich, która musi wreszcie wprowadzić tu jakiś elementarny ład, bo obecny stan prawny jest od lat skandalem. Liberałowie oraz lewica (oczywiście liberalna) w pełni aprobowali patologiczny układ, w którym podmiot będący (jakoby) niezależnym audytorem badał i oceniał (jakoby) obiektywnie sprawozdanie finansowe podmiotu, któremu jednocześnie doradzał, w dodatku zarabiając dużo więcej na tym doradztwie. Sytuacja ta jest wypisz wymaluj przykładem sędziego, który wyrokuje w sprawie, w której jednocześnie był (i jest dalej) doradcą oskarżonego lub strony w procesie cywilnym. W liberalnych standardach tego rodzaju stan rzeczy był normą, ale chyba już (miejmy nadzieję na bardzo długo) pożegnaliśmy się z rządami liberałów. W prawie musi pojawić się wreszcie jasny, bezwyjątkowy zakaz, że podmiot, który chce świadczyć usługi badania sprawozdania finansowego, nie może w jakikolwiek sposób doradzać badanemu podmiotowi: ani w trakcie badania, ani w perspektywie poprzednich lat – co najmniej pięciu. Również po wykonaniu tej usługi musi obowiązywać zakaz świadczenia usług doradczych na rzecz badanego podmiotu. Długo: najlepiej też pięć lat. Dotyczy to zwłaszcza doradztwa podatkowego.
Zakaz musi być wyjątkowo restrykcyjny, bo tu dzieje się od lat wiele złego. Wiemy, że ktoś podsuwał podatnikom „wynalazki optymalizacyjne”, których istotą był zbiór fikcyjnych lub pozornych „transakcji” zawieranych tylko po to, aby uchylać się od opodatkowania lub wyłudzić zwroty. Czy robili to „doradcy podatkowi”? Sądzę, że nie, bo jest to w Polsce zawód zaufania publicznego, który jest uregulowany ustawą zobowiązującą jego członków do uczciwości, legalizmu i etycznego działania. Czy takimi ograniczeniami są objęte podmioty uprawnione do badania sprawozdań finansowych, które świadczą usługi doradcze? Nie: tu nie ma wielu ustawowych ograniczeń obowiązujących zawody zaufania publicznego, takie jak adwokat, radca prawny czy doradca podatkowy.
Przyjrzyjmy się bliżej istocie tych patologii. Tzw. nowoczesne i międzynarodowe sposoby unikania opodatkowania zbudowane są na fikcji wielu skomplikowanych „transakcji”, kompletnie zbędnych z ekonomicznego punktu widzenia. Ich jedynym uzasadnieniem jest obniżanie lub unikanie opodatkowania. Z reguły „transakcje” te mają pozorny (fikcyjny?) charakter lub podmiot będący ich wykonawcą albo adresatem istnieje tylko na papierze. Wszystkie opiera się na typowo anglosaskim założeniu, że może jest to fikcja „ale niczego mi nie udowodnicie”. Aby nic nie wyszło na jaw, świadczący te usługi jest objęty tajemnicą handlową. Jeżeli równocześnie „niezależny” rewident stwierdzi badając sprawozdanie finansowe, że te fikcje są rzetelnym biznesem, to kto im podskoczy? Tak właśnie działają „międzynarodowe” konglomeraty doradczo-audytorskie, które same skromnie nazywają się „renomowanymi”.
Tego rodzaju działalność budzi również zasadnicze wątpliwości prawne: czy jeżeli audytor wie, że pozostaje w konflikcie interesów, bo jego firma jako doradca wpływała w sposób istotny na badający podmiot, a zwłaszcza proponując i wdrażając ryzykowne (z istoty) operacje podatkowe, to czy nie powinien natychmiast odstąpić od badania, nie chcąc popełnić czynu zabronionego? A może powinien zawiadomić organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, bo przecież wie lub może podejrzewać, że optymalizacja podatkowa wiąże się z co najmniej wątpliwymi transakcjami? Czy ktoś sporządził na ten temat ekspertyzę dla Sejmu? Przecież gdyby jakiś np. radca prawny nie tylko reprezentował, ale również zajmował się sprawą gdy istnieje podejrzenie konfliktu interesów, to nie tylko wyleciałby z hukiem z zawodu, ale mógłby odpowiadać prawnie.
Wiadomo, rynek międzynarodowych firm doradczo-audytorskich należy do naszych „wypróbowanych przyjaciół”, więc może panoszyć się na postkomunistycznych antypodach i robić co chce. Najbardziej skandaliczne rzeczy dzieją się wokół spółek Skarbu Państwa lub z ich udziałem. Tu zagraniczne firmy audytorskie na co dzień „doradzają” za astronomiczne kwoty swoim klientom, którzy ich zdaniem muszę się na bieżąco pytać o skutki księgowe nawet mało istotnych operacji. Dlaczego organy nadzoru (właściciel) nie badają tych przypadków, o których opowiadają na co dzień pracownicy tych spółek? Przecież w żadnej prywatnej firmie nikt rozsądny nie odważyłby się na taką rozrzutność i wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Jedno jest oczywiste: „dobra zmiana” w gospodarce to nie tylko naprawa wymiaru sprawiedliwości, lecz również rynku badania sprawozdań finansowych. Albo jest się obiektywnym audytorem, albo doradza się działając w interesie klienta. Czas skończyć z patologią, której bronią zajadle przedstawiciele tego biznesu. Nie wyobrażam sobie, aby Prawo i Sprawiedliwość, wzorem liberałów, afirmowało istniejący stan rzeczy.