Przestańmy opodatkowywać pracę jak wyroby akcyzowe
Już od prawie dwóch lat postuluję, aby zlikwidować jeden z dwóch największych błędów tzw. Polskiego Ładu, czyli opodatkowanie podatkiem dochodowym od osób fizycznych kwoty wydatków na opłacenie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Przypomnę, że ponawiane wielokrotnie apele dały jakiś tam skutek, bo w ograniczonym zakresie kwoty są w niewielkim zakresie kosztem uzyskania przychodów w działalności gospodarczej oraz częściowo zmniejszają ryczałt od sprzedaży ewidencjonowanej oraz kwotę karty podatkowej. Ale trzy najważniejsze grupy podatników tego podatku, czyli szeroko rozumiani pracownicy (zleceniobiorcy), emeryci i renciści oraz przedsiębiorcy opodatkowani na zasadach ogólnych, są przykładnie dyskryminowani i płacą „podatek od podatku”, bo owa składka na ubezpieczenie zdrowotne jest typową daniną publiczną. Od początku 2022 r. te źródła przychodów można nazwać „usługami akcyzowymi”, bo – podobnie jak w przypadku wyrobów akcyzowych – są podwójnie opodatkowane, przy czym drugi z podatków obciąża podstawę opodatkowania obejmującą pierwszą z danin (cechą charakterystyczną wyrobów akcyzowych jest opodatkowanie kwoty tejże akcyzy podatkiem od towarów i usług) – tu składki traktuje się jako „dochód” podatnika i obciąża tym podatkiem.
Szczególna dyskryminacja podatkowa zwłaszcza dochodów z pracy wywołuje jeszcze jeden skutek, o którym wszyscy wiedzą, ale „opiniotwórcze media” nic nie mówią. Występuje tu efekt „agresywnego wypychania” zatrudniania do szarej strefy. Dlaczego? Już tłumaczę: od 1 stycznia 2022 r. w tym samym pakiecie zmian Polskiego Ładu bezwarunkowo zwolniono z podatku dochody z tytułu zatrudniania na czarno: gdy płacisz legalnie, dochód pracownika jest podwójnie opodatkowany, a gdy pod stołem – nie jest obciążona (legalnie) żadna z tych danin. Na początku prawodawcy nie chcieli wierzyć żądając potwierdzenia na piśmie, że tak jest. Rok 2022 był zły, ale jeszcze nie zmuszał istotnej części pracodawców do drastycznego cięcia kosztów. Rok obecny jest już katastrofą dla istotnej części (większości?) firm, które muszą posuwać się do drastycznych cięć w wydatkach. A najprościej to zrobić zatrudniając na czarno, bo wypłacone z tego tytułu wynagrodzenia są legalnie nieobciążone dwoma daninami (netto równe brutto), nie ma zaległości po stronie płatnika a ryzyko, że właściwy organ orzeknie o obowiązku zapłaty składki na ubezpieczenie zdrowotne płatnika (które wtedy obciąża pracodawcę) nie jest obiektywnie tak duże. Poza tym jest to dość odległa perspektywa.
Drożyzna, spadek popytu i stan desperacji, który udziela się coraz większej części biznesu sprzyja takim postawom: albo będziesz skutecznie uciekał od opodatkowania, albo musisz zlikwidować działalność. Tertium non datur.
Dlatego też ponawiam apel do prawodawcy: usuńmy wreszcie te nonsensy:
- wyłączmy z podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym kwoty składek na ubezpieczenie zdrowotne: jeśli nie wszystkim i nie od razu, to przynajmniej pracownikom, zleceniobiorcom i przedsiębiorcom opodatkowanym na zasadach ogólnych oraz liniowo (alternatywą byłoby zaliczenie tej składki do kosztów uzyskania przychodów działalności gospodarczej),
- przywróćmy opodatkowanie dochodów z uzyskanych z tytułu zatrudniania na czarno, bo po prostu nie godzi się premiować podatkowo stanów nielegalnych.
Ten, kto zapowie oraz wprowadzi te oczywiste zmiany, ma szansę wygrać najbliższe wybory, bo pracy nie można opodatkować tak jak wyrobów akcyzowych.
Przy okazji ponawiam również ogólny postulat podatników na roczne moratorium na wprowadzenie podatkowych zmian w przepisach podatkowych. Dotyczy to zwłaszcza:
- obowiązku wystawiania tzw. faktur ustrukturyzowanych,
- ogólnego mieszania w Ordynacji podatkowej.
Jeśli to zrobią rządzący, mają szansę jeszcze długo porządzić.