Likwidując luki w akcyzie można sfinansować obniżkę składki zdrowotnej
Zmiany w akcyzie, o których piszę od ponad pięciu lat, są już dziś nieodzowne – powiem więcej: aby zrównoważyć wydatki publiczne w tym i następnych latach, dochody z tego podatku muszą wzrosnąć o około 10 mld zł. Przypomnę, że prognoza budżetowa dochodu z tego podatku wynosi około 90 mld zł, nominalny wzrost ale realnie mniej niż w zeszłym, równie słabym roku. Czy tak wysoki, skokowy wzrost dochodów z tego podatku jest możliwy? Oczywiście tak, bo są w nim tzw. płytkie rezerwy wynikające z preferencyjnie niskiego opodatkowania tym podatkiem niektórych wyrobów, które są substytutem wyrobów głównych, które są normalnie, czyli wysoko opodatkowane. Specyfika akcyzy jest dobrze znana więc ją tylko przypomnę. Wysokość cen tych wyrobów jest faktycznie wyznaczona przez kwotowe stawki akcyzy obciążające główny wyrób lub grupy wyrobów na danym rynku (np. głównym wyrobem na rynku wyrobów tytoniowych są papierosy a nie tytoń do palenia czy też płyn do papierosów elektronicznych albo wyroby nowatorskie). „Akcyzowa” wysokość cen tych wyrobów pośrednio wyznacza opłacalność dostawy substytutów: nie mogą one być droższe od wyrobu głównego. Jeżeli ów substytut jest więc niżej opodatkowany akcyzą niż wyrób główny, ich dostawcy otrzymują darmowy prezent od ustawodawcy: część potencjalnego opodatkowania pośredniego trafia do ich kieszeni. Tak się legalnie rozdaje państwowe pieniądze i mechanizm ten jest „mrocznym przedmiotem pożądania” wszystkich interesariuszy dostarczających owe substytuty. Od początku istnienia były one preferowane w akcyzie, a budżet stracił z tego tytułu kwoty liczone w miliardach złotych.
Aby osiągnąć te korzyści niektórzy interesariusze nie cofają się przed niczym: zastraszają krytyków, przekupują ekspertów (czy przekupiony ekspert jeszcze zasługuje na to miano?), angażują byłych wysokich urzędników resortowych oraz wykorzystują pseudodziennikarzy (zarówno „wolnych” jak i „reżimowych” mediów). Fakty te są powszechnie znane, bo opisane w literaturze naukowej i publicystyce a nawet omawiane publicznie z trybuny sejmowej (przemówienie posła Macieja Koniecznego). Tak wygląda polityka podatkowa i stanowienie przepisów tego prawa w wersji dla dorosłych, a bajeczki o „pazernym fiskusie” i „uproszczeniu podatków” są dla naiwnych, zresztą w nie już nikt nie wierzy. Polityka podatkowa jest u nas wyjątkowo „korzystna dla podatników” i nawet dobrze wiadomo dla których: w akcyzie nie jest ich aż tak wielu.
Wracając do głównego wątku: aby sięgnąć do płytkich rezerw w tym podatku, trzeba podwyższyć lub wprowadzić opodatkowanie uprzywilejowanych dotychczas substytutów zrównując je kwotowo z obciążeniem wyrobów głównych. Lista tych przypadków jest długa i obejmuje nie tylko owe „podgrzewacze”, ale również etanol w niektórych napojach alkoholowych – powinien być on jednakowo opodatkowany niezależnie od tego, czy jest częścią wódki czy np. piwa.
Gdyby zlikwidowano te przywileje budżet uzyskałby około 10 mld zł rocznie, co pozwoliłoby sfinansować w formie dotacji spadek wpływów ze składki zdrowotnej NFOZ, bo trzeba wreszcie usunąć niektóre przynajmniej patologie tzw. Polskiego Ładu. Jest to jedno z ważnych zobowiązań wyborczych „zjednoczonej (liberalno-ludowej) lewicy”. Dziś składka zdrowotna jest drugim obok w podatku dochodowym od osób fizycznych obciążeniem dochodów, w dodatku opodatkowanym tym podatkiem: prawpodobnie ten nonsens wymyślili „ludzie z rynku” zatrudnieni w strukturach rządowych i okołorządowych.
Oczywiście maraton wyborczy nie sprzyja tego rodzaju operacjom, ale narastająca niechęć do aktualnej polityki, wyrażająca się m.in. powszechnym poparciem dla demonstrujących rolników, dotyczy całej klasy politycznej. Już jej niewiele zaszkodzi, skoro ponoć zdecydowano się na aż pięcioprocentową podwyżkę VAT-u na żywność w czasie świąt Wielkanocnych (1 kwietnia br.) i kilkudziesięcioprocentową podwyżkę cen energii elektrycznej w połowie roku, na którą większość obywateli nie będzie stać. To, co nas czeka, to drożyna i zubożenie, zwłaszcza pod rządami tzw. Zielonego Ładu. W tych okolicznościach podwyżka akcyzy na niektóre używki wprowadzona po to, aby sfinansować obniżkę stawki zdrowotnej, jest zachowaniem racjonalnym, a nawet mogącym zyskać poparcie ze strony przedsiębiorców gnębionych wysokimi cenami źródeł energii.
Piszę na ten temat od dawna i apelowałem do „pisowskich rządów”, aby nie tworzyły przywilejów podatkowych dla dostawców używek. Spotkało mnie za to m.in. zapis cenzury nie tylko w „reżimowych” ale również „wolnych” mediach, hejt internetowy, próby zastraszenia oraz paszkwile i donosy wypisywane przez pseudodziennikarzy (pozdrawiam). Za te ostatnie powinienem być nawet wdzięczny, bo przysporzyły mi wielu nowych sympatyków. Zapewne i po tym tekście spotkam się ze zgodnym potępieniem „wolnych mediów” (nie ma już „reżimowych”), bo czy ktoś normalny może opowiadać się po stronie interesu publicznego?