Przy pomocy akcyzy można ograniczyć ilość serwowanych nam trucizn oraz sprzedawanych nam śmieci

Dochody budżetu państwa na ten rok z akcyzy zaplanowano na 90 mld zł, czyli niewiele więcej niż w poprzednich latach. Podatek ten jednak będzie na drugim miejscu wśród źródeł tych dochodów po podatku od towarów i usług, gdyż od 2025 roku podatek dochodowy od osób fizycznych spada aż na czwarte miejsce w tym zakresie: z 90 mld zł na nieco ponad 30 mld zł. Wiąże się to z historyczną przebudową udziału jednostek samorządu terytorialnego w jego wpływach. Zawyżone – jak co roku – dochody z VAT (o ponad 50 mld zł) i rekordowy deficyt sięgający prawie 300 mld zł dopełniają dramatyzm stanu finansów publicznych: prawdopodobnie, podobnie jak w 2024 roku, faktyczny deficyt będzie jeszcze większy.

Czy są więc jakieś istotne możliwości zwiększenia jeszcze w ciągu tego roku dochodów z akcyzy? Odpowiedź jest oczywiście pozytywna, choć jest mało prawdopodobne aby stało się tu cokolwiek w ciągu pierwszego półrocza ze względu na kalendarz wyborczy – obecna, rozpadająca się większość parlamentarna walczy o przetrwanie poprzez zwycięstwo jednego z jej kandydatów na urząd prezydenta; jest to gra o wszystko – na jakiekolwiek zmiany (czyli podwyżki) akcyzy czy VAT-u nie ma tu miejsca.

W drugiej połowie roku, gdy kryzys fiskalny nasili się, być może przyjdzie czas na zmiany w podatkach, które obiektywnie mogą objąć również akcyzę. A jest duże pole dla zmian, które mogą dać relatywnie szybki efekt fiskalny jeszcze w tym roku. O możliwości istotnego podwyższenia stawki podatku na wyroby nowatorskie czy piwo dobrze wiemy, ale lobbyści zapewne przypilnują aby nikt im nie odebrał nadzwyczajnych zysków, które osiągają dzięki zaniżonym stawkom. Ale akcyzę można wprowadzić na dowolne grupy wyrobów w wersji niezharmonizowanej, zwłaszcza na te, których zużycie lub użycie jest źle widziane przez ruchy ekologiczne i lewicowych aktywistów. Przypomnę, że jeszcze nie tak dawno wyrobami akcyzowymi były wyroby futrzarskie i dodatkowo futra, broń myśliwska oraz (niektóre) kosmetyki. Jesteśmy po cichu truci przez szkodliwe dodatki do żywności oraz toksyczne tekstylia i obuwie a środowisko naturalne jest na co dzień zaśmiecane przez niemożliwe do utylizacji półprodukty, w tym zwłaszcza opakowania. Niech choć raz zrobią coś pożytecznego ruchy, które chcą chronić nasze zdrowie przed nowoczesnymi i „postępowymi” (bo zachodnimi) truciznami i obronią naszą planetę przed równie „postępowym” zaśmieceniem zbędnymi produktami. Do dzieła: poprzez opodatkowanie akcyzą trucizn i potencjalnych śmieci można ograniczyć ich użycie lub spożycie. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby znawcy tych problemów ogłosili listy najbardziej szkodliwych lub niepożądanych wyrobów, a sposób ich opodatkowania akcyzą można dość szybko wymyślić.

Oczywiście aby to zrobić trzeba mieć odwagę przeciwstawienia się „międzynarodowym koncernom”, które skutecznie pilnują swoich interesów. Można by również w zgodzie z powszechną w klasie politycznej rusofobią zastąpić podatkiem akcyzowym dziurawe embarga na importowane z Rosji i Białorusi surowce energetyczne (opodatkowanie „śladu rosyjskiego”); tego rodzaju działania powinny zyskać pełne poparcie w całym POPiSie.

Działania te mogłyby w dość krótkiej perspektywie zwiększyć dochody z akcyzy od kilku (a w ciągu dwóch lat) nawet do kilkunastu miliardów złotych. Można by nawet publicznie przyrzec, że pieniądze te będą przeznaczone na zakup uzbrojenia i wsparcie dla „walczącej Ukrainy”. Niech osoby zatruwane na co dzień nowoczesnymi produktami finansują opór przeciwko „rosyjskiej agresji”.