„ Harmoniści”, czyli autorzy katastrofy obecnej wersji podatku od towarów i usług.
Resor finansowy chwali się, że w tym roku będzie nieco lepiej z dochodami z podatku od towarów i usług. Oby tak było, bo w 2016 roku było równie źle jak w poprzednich latach, a zwroty sięgnęły astronomicznej kwoty 100 mld zł. Z podatkiem tym jest wciąż tak samo źle, jak za czasów liberałów mimo zapowiadanych zmian.
Pisząc na ten temat zacznę jednak w sumie od mało ważnego, osobistego wątku: od jednego ze słuchaczy Radia Białystok dowiedziałem się, że w tej rozgłośni polityk jednej z opozycyjnych partii – chwaląc swój pomysł wprowadzenia w Polsce jakiegoś „podatku obrotowego”, dopuścił się publicznych pomówień (oszczerstw?) pod moim adresem a przede wszystkim przypisał mi autorstwo obecnej wersji podatku od towarów i usług. Za przekaz Słuchacza dziękuję, oczywiście sprawdzę i jeżeli jest to prawdą pociągnę czującego się bezkarnie polityka (też należy do „nadzwyczajnej kasty”?) do odpowiedzialności prawnej. Być może partyjnym celebrytom wydaje się, że są nietykalni. Oczywiście mogą pleść głupstwa na dowolny temat – tego prawa im nikt nie odbierze: są pewnie liberałami i żyją w wolnym, demokratycznym państwie. Ale są granice: wyznacza je prawo, (którego są jakoby obrońcami), ale łamią je wtedy, gdy chcą dokopać innym – tak zresztą w większości rozumieją swoją aktywność polityczną.
Problemem, który jednak wymaga głębszej analizy, jest stan wiedzy na temat obecnego „miłościwie nam panującego” podatku od towarów i usług w wersji wspólnotowej. W tym roku mija właśnie ćwierć wieku od rozpoczęcia prac nad jego poprzednią wersją, która obowiązywała w latach 1993 – 2004. We wspomnianej na miejscu wypowiedzi dygnitarza obecny – patologiczny podatek jest tożsamy z jego poprzednią, przedwspólnotową wersją. Powiedział co wiedział, ale nic bardziej błędnego. Zarówno w sensie formalnym jak i merytorycznym. Od dnia 1 maja 2004 r. obowiązuje nowy podatek od towarów i usług, który ukształtowały:
– konieczność implementacji prawa UE, czyli jego „ucywilizowania” (tak twierdzą często cytowani w mediach doradcy podatkowi),
– wpływ zagranicznego biznesu doradczego, który dzięki temu usadowił się na Świętokrzyskiej 12 i jak dotąd nawet zwycięstwo PIS nie jest w stanie ich stamtąd wyrzucić.
Najważniejszymi autorami tego podatku są przecież wszechobecni w mediach „harmoniści”, czyli entuzjaści „pełnego dostosowania tego podatku do prawa Unii Europejskiej”. Miało to ich zdaniem nie tylko służyć podatnikom, ale również doprowadzić do… wzrostu dochodów budżetowych. W latach 2003 – 2015 byli wszechobecni w mediach, a Gazeta Wyborcza zafundowała spory czytelnikom wielomiesięczny tasiemiec autorski pracownika firmy Arthur Andersen na temat wyższości zharmonizowanej wersji tego podatku nad dotychczasową. Można było nawet dowiedzieć się od tego zapomnianego już specjalisty, że po wstąpieniu do UE nastąpi… uproszczenie tego podatku: w ogóle polecam te teksty, a zwłaszcza tym wszystkim, których zniszczyły decyzje organów podatkowych oraz wyroki sądów wydane na podstawie tej ustawy i prawa Unii Europejskiej.
Dzięki wysiłkowi tych wszystkich, którzy tworzyli wspólną wersję tego podatku, rozwija się na nieznaną skalę przestępczość podatkową, wyłudza się zwroty w zawrotnych kwotach, a fałszowanie faktur stało się powszechnym procederem optymalizacyjnym. „Harmonistom” zawdzięczamy również klęskę fiskalną tego podatku, a zwłaszcza około 140 mld zł strat w dochodach budżetowych w okresie od 2009 do 2015 r. Ktoś te pieniądze wyłudził i choć pewnie nie ma ich w Polsce.
Jeden z „harmonistów” przed siedmiu laty chciał „odebrać mi ojcostwo VAT-u” na łamach „Puls Biznesu”. Nieważne jak się nazywał, litościwie pominę nazwisko: każdy może sprawdzić, bo tekst wywołał sporo komentarzy. Oczywiście pracował wówczas (a jakże) w „renomowanej” i „międzynarodowej” firmie doradczej, która zapewne miała „wyśmienite relacje” z urzędnikami resortu finansów. Oczywiście nie było mi czego „odbierać”, bo z podatkiem od towarów i usług wprowadzonym w naszym kraju u progu naszego członkostwa nie miałem i nie chcę mieć nic wspólnego. Zapewne to on przyznawał się (słusznie) do ojcostwa obecnego podatku. Być może nawet zrobił wiele (i robi?) dla jego „ucywilizowania”. Jego sukces niestety jest naszą klęską, ale to zależy od punktu widzenia: czym gorzej się mają uczciwi podatnicy, im mniej pieniędzy jest w budżecie, tym lepiej się mają wszyscy liberałowie i popierający ich eksperci. To jednak nie mój świat i nigdy moim nie będzie.