Dlaczego przez poprzednie lata tolerowano gigantyczne oszustwa w podatku od towarów i usług?
Czy niedawno przedstawiona w debacie telewizyjnej teza, że władze zabraniały celnikom zwalczać mafię paliwową, która zarabiała w oszustwach podatkowych, jest prawdziwa? Powiedział to zasłużony celnik, działacz związkowy, osoba znana z nieprzejednanej postawy wobec oszustw podatkowych. Można mu wierzyć, choć nie mam dostatecznej wiedzy na ten temat – nie miałem wstępu na liberalne salony, nie byłem przyjmowany w ministerialnych gabinetach. Nie miałem tam czego szukać (zresztą nie chciałem), a królujący tam eksperci powiązani z „międzynarodowym biznesem doradczym” nie są moim towarzystwem. Dla mnie było rzeczą oczywistą, że nie można na raz doradzać resortowi finansów, który działa w interesie publicznym, i zarabiać na „międzynarodowej” optymalizacji podatkowej. Chyba że władza nie działa w interesie publicznym, co pokazałyby słowa znanego celnika: prawdę powiedziawszy w poprzednim dziesięcioleciu można było mieć takie podejrzenia.
A zarobek na wspólnotowym podatku od towarów i usług był bardzo prosty i powszechnie znany. Wymienię tylko trzy najprostsze warianty:
Wariant pierwszy związany z nabyciem wewnątrzwspólnotowych towarów: kupuje się „uczciwie” towar zza granicą, do kraju przynosi go „firma optymalizacyjna” (czyli słup), a pseudopodatkowanie nabycia wewnątrzwspólnotowego nie rodzi żadnych skutków fiskalnych. Następnie towar jest sprzedawany z rabatem (poniżej ceny zakupu) na rynku krajowym ze stawką 23%, a podatkiem należnym, który nie jest płacony do budżetu, pokrywa się stratę i realizuje zyski. „Firma optymalizacyjna” działa kilka miesięcy i jakoś nikt nie interesował się jej zniknięciem. Ile paliw silnikowych, cementu, itp. przyjechało do Polski w ten sposób ?, a budżet sfinansował ich spadek cen, w ciągu ostatnich lat? Nie wiadomo, lecz ostrożnie można oszacować ich wartość na dziesiątki miliardów złotych (może więcej?).
Wariant drugi związany z „odwrotnym obciążeniem”. Kupuje się i sprzedaje (wielokrotnie) dowolną partię towarów objętych w latach 2011 – 2016 tzw. odwrotnym obciążeniem (stal, metale kolorowe, elektronika), to daje obu stronom tych „transakcji” prawo do zwrotu podatku (odwrotnym obciążeniem jest inaczej nazwana stawka 0%). Każda ze stron „kupuje” jednocześnie towary i usługi z dużym podatkiem naliczonym, który przechodząc przez kilka podstawionych firm, również dostarczany jest przez „firmą optymalizacyjna” nie płacącą nic do budżetu. Zarobkiem jest wyłudzony zwrot podatku. Skala tego wariantu jest dużo większa niż pierwszego, bo w tym okresie prawie co rok wydłużała się lista towarów objętych owym przywilejem i gwałtownie rosły obroty towarów po jego wprowadzeniu a zwroty VAT-u wzrosły o ponad 50% (z 60 mld do 100 mld zł).
Wariant trzeci związany z „eksportem usług”: usługa na rzecz krajowego kontrahenta była formalnie świadczona na rzecz „firmy optymalizacyjnej” z siedzibą w innym kraju członkowskim, która następnie refakturowała te usługi na faktycznego usługobiorcę: zamiast zapłacić 23% VAT-u, krajowy usługodawca uzyskuje zwrot podatku, a faktyczny usługobiorca również nic nie płaci, bo import usług też nie jest – podobnie jak w przypadku tzw. odwrotnego obciążenia – nieopodatkowany.
To tylko najprostsze i najbardziej upowszechnione warianty zarobku na wspólnotowym podatku od towarów i usług. Trzeba zadać następujące pytanie:
– czy władza wiedziała o tym precedensie ?
– jeśli tak, to dlaczego nie zablokowała tych działań ?
– dlaczego mimo realnego spadku dochodów budżetowych i szybkim przyrostem zwrotów podatku nikt nie reagował ?
Pragnę tylko przypomnieć, że w 2014 roku Instytut Studiów
Podatkowych opracował raport na temat 10 lecia wspólnotowego VAT-u, który został przesłany do resortu finansów. Jaka była reakcja: w raporcie tym dokładnie przedstawiono mechanizmy uchylenia się od tego podatku. I co? Resort odpowiedział nam, że jest „zbulwersowany” i „obrażony”. I tyle: służymy treścią tego raportu, bo nic nie stracił na aktualności. Nie tylko z tego źródła ówczesna władza, dobrze wiedziała co się dzieje, ale jej powszechnie znane „ wyśmienite relacje” z biznesem podatkowym być może utrudniały podjęcie jakichś istotnych działań. Z tego, co dowiedzieliśmy się od podatników, to dzieliła się ona na ich grupy:
– „pieszczochów”, którzy kupili sobie parasol ochronny w dobrze ustosunkowanej firmie consultingowej,
– „ofiary losu”, czyli tych, których wytypowano na ministerialnych naradach do roli oszustów podatkowych, często do tej grupy trafiali polscy konkurenci zagranicznych firm.
Oczywiście doprowadziło to do całkowitej degradacji rynku doradczego, bo nikt uczciwy nie mógł zaoferować owego „parasola”.
Z wyborami w 2015 roku większość podatników wiązała nadzieję na zmianę powyższej sytuacji. Był projekt nowej ustawy, który likwidował przepisy ułatwiające ten proceder. Resort finansów wraz z biznesem podatkowym zablokował jego uchwalenie. Zmieniła się również firma doradcza, która ma „wyśmienite relacje” z urzędnikami, którzy pochodzą … z tej firmy. Chyba już czas na komisję śledczą w sprawie VAT-u.