Faktury ustrukturyzowane nie będą „fakturami handlowymi”
Zgodnie z przewidywaniami Instytutu Studiów Podatkowych w piątkowym briefingu prasowym(19.01.2024) Minister Finansów Andrzej Domański przekazał, że Rząd odracza wejście w życie obowiązku systemu KSeF: „Wykryliśmy błędy, które uniemożliwiają wprowadzenie systemu w 2024. Już dziś opublikowany zostanie przetarg na zewnętrzny audyt systemu. Datę wejścia w życie podamy po wynikach audytu. W tym roku na pewno nie”. Minister Finansów zapowiedział też intensyfikację konsultacji ze środowiskiem przedsiębiorców oraz doradców podatkowych i księgowych w sprawie systemu KSeF. Instytut Studiów Podatkowych wielokrotnie wskazywał na luki i braki w projektowanym systemie. Odczuwamy satysfakcję, że nasze wątpliwości, które wyrażaliśmy w artykułach oraz oficjalnych listach do Ministra Finansów zostały podzielone przez stronę rządową.
Teza, że tzw. faktura ustrukturyzowana zupełnie nie nadaje się do roli faktury handlowej, jest już znana i akcentowana zarówno przez podatników jak i organy podatkowe. Lecz jeszcze niedawno wciskano nam przysłowiowy kit, że jest dokładnie odwrotnie i moment wystawienia tejże faktury (czyli wysłania do KSeF) będzie z mocy prawa jednocześnie skutecznym wezwaniem dłużnika do zapłaty i od tej wirtualnej daty będzie biec termin płatności, który notabene będzie jednostronnie wyznaczany przez wystawcę tego dokumentu. Twórcy tychże poglądów niewiele wiedzą o polskim systemie podatkowym i przenoszą na nasz grunt cudze, niezbyt mądre pomysły.
Być może niewielu z nas interesuje poziom wiedzy zawodowej autorów przepisów podatkowych, ale być może są to tzw. ludzie rynku, czyli z kilku firm zajmujących się na co dzień optymalizacją podatkową swoich klientów. Dopóki tych ludzi trzymano z daleka od tworzenia prawa, nasz system podatkowy nie był mieszaniną patologii i absurdów. Wraz z naszym „wuniowstąpieniem” rozpoczął się proces „zasiedlania” stanowisk publicznych tymi „ekspertami”: np. od 2011 r. do 2019 r. np. upowszechniono zastosowanie schematu podatkowego pod nazwą „odwrotnego obciążenia” w podatku od towarów i usług szermując hasłem, że jest to „sposób jego uszczelnienia”. Totalne ale również nachalne bzdury. Większość podatników jest przekonanych, że owi ludzie z rynku „nie wiedzą, że nie wiedzą” i naiwnie przynoszą do nas bezsensowne pomysły wymyślone np. przez OECD (np. owe „jotpeki”) czy biznes informatyczny (np. faktury ustrukturyzowane). Psują system, ale nie wiedza, że go psują. Ale czym większy bajzel w przepisach, tym ucieczka od podatku jest łatwiejsza. Zapewne prędzej czy później ktoś sprawdzi (np. Najwyższa Izba Kontroli), kim byli inicjatorzy upowszechnienia wadliwej koncepcji wystawiania faktur ustrukturyzowanych, czyli potencjalnie największej katastrofy w rozliczeniach biznesowych, bo przecież podatnicy musieliby na gwałt znaleźć nowe formy dokumentowania handlowego sprzedaży i zakupu, gdyż od trzydziestu lat najważniejszym dokumentem handlowym jest „faktura VAT”.
Podatnicy modlili się o cud, wyrzucenia do kosza całego pomysłu faktur ustrukturyzowanych. Wciąż jest szansa, bo apogeum chaosu związanego z tą operacją będzie w trakcie wyborów do Parlamentu Europejskiego a tych wyborów rządzący nie mogą przegrać. Podatnicy mają wciąż szansę. W tej sprawie wysłałem list z dnia 4 stycznia 2024 r. do władzy: zgodnie z oficjalną zapowiedzią termin lipcowej katastrofy został przesunięty na przyszły rok.