Zastanawiająca niemoc: dlaczego nie może powstać projekt rzeczywistego uszczelnienia VAT-u?

Z wyrzuceniem liberałów ze Świętokrzyskiej 12 wiązano nadzieje na zasadniczą zmianę systemu podatkowego – nie tylko jego formy i treści – ale również sposobu funkcjonowania. Jak on był postrzegany oczami uczciwych (czyli większości) podatników prowadzących działalność gospodarczą? Źle lub bardzo źle, co potwierdzają wszystkie badania. Charakteryzowały go bowiem cztery podstawowe cechy:

1)   klientelizm legislacyjny: dla wybranych tworzono „przepisy korzystne dla podatników”, zapewniające legalizację (pozorną lub rzeczywistą) unikania opodatkowania,

2)   klientelizm interpretacyjny: prawdziwe bezpieczeństwo podatkowe, chroniące przed wrogą interpretacją, dawało parasol firm doradczo-audytorskich (lista bardzo krótka), które były dobrze widziane na liberalnych salonach i oczywiście w resorcie finansów,

3)   faktyczny brak obowiązywania jakiegokolwiek prawa podatkowego w tradycyjnym tego znaczenia: nieistotna jest treść (jakoby) obowiązujących przepisów – ważny jest pogląd interpretacyjny, który jest tylko do ciebie adresowany; oczywiście może być on w każdej chwili zmieniony,

4)   całkowita nieprzewidywalność orzecznictwa sądowego, które może w każdej chwili zmienić zdanie i przekreślić to, co głosiło dotychczas. Sądy orzekają głównie na podstawie swoich wyroków, nie stosując przepisów prawa stanowionego, a trudne i skomplikowane problemy materialnego prawa podatkowego rzadko były (i są) pozytywnie rozwiązywane. Są tu jednak pewne prawidłowości:

–     gdy decyzja organu podatkowego została wydana na podstawie trudnego stanu prawnomaterialnego, którego ocena wymagałaby dogłębnej znajomości problematyki podatkowej, wyroki z zasady w pełni afirmują wszelkie możliwe warianty poglądów prezentowanych przez organy podatkowe,

–     najistotniejsze znaczenie mają tu drugorzędne problemy proceduralne, zarówno dotyczące postępowania podatkowego jak i postępowania przed sądami administracyjnymi; a rzeczywiste problemy podatkowe, które wynikają przecież z prawa materialnego, są bardzo często pozostawione bez rozpatrzenia,

–     „prawotwórczy” charakter wyroków (największa patologia): sądy wymyślają ad hoc „normy prawne”, które (jakoby) obowiązują w prawie podatkowym i na ich podstawie oceniają wydane decyzje lub wyroki w pierwszej instancji.

Nadzieje na dobrą zmianę w podatkach wciąż nie zostały spełnione. Pierwszy rok nowych rządów w tym resorcie był całkowicie stracony, bo nie tylko pozostawiono tam poprzedni układ urzędniczy, lecz również realizowano pomysły zaplanowane przez liberałów. Najlepszym przykładem było podrzucanie rządowi projektów lub pomysłów z lat 2009-2015 r. a zwłaszcza trupiarni w postaci „klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania”, które nie stosuje się do VAT-u oraz tzw. JPK-VAT, czyli absurdalnego z punktu widzenia podatników i zupełnie nieprzydatnego dla władzy pomysłu wysyłania do ministerstwa finansów ewidencji prowadzonej dla potrzeb VAT-u. Kto zarobił na tym pomyśle? Jak zawsze „międzynarodowa” i oczywiście „renomowana” firma doradcza, która wzięła za to kilkadziesiąt miliardów złotych od Skarbu Państwa i biznes informatyczny, który wyciągnął od firm kilkadziesiąt razy więcej. Czyli wszystko zostało po staremu. Rok 2016 należał jeszcze do „liberalnej demokracji” w resorcie finansów stąd nikt nie protestował (bo nie było powodu) przeciwko „kaczyzmowi” na Świętokrzyskiej 12. Najważniejsze, że układ urzędniczo-biznesowy storpedował likwidację luk w tym podatku zapowiadaną w czasie kampanii wyborczej, a przede wszystkim:

–     likwidację krypto stawki 0% pod nazwą „odwrotnego obciążenia”, które w latach 2011-2016 załatwiały sobie kolejne grupy interesów (bez komisji śledczej nikt nie wyjaśni ile kosztowało załatwienie tego przywileju – padają kwoty liczone w milionach złotych),

–     wprowadzenie podzielonej płatności, która ograniczy wyłudzenia zwrotów VAT-u i przerzucenie fiskalnych skutków oszustw podatkowych (przepraszam: „optymalizacji rozliczeń VAT”) na czuciowych podatników,

–     wprowadzenie centralnego rejestru podatników: do dziś nikt nie we, ile jest prawdziwych a ile fikcyjnych podmiotów zarejestrowanych przez urzędy skarbowe, nieoficjalnie wiadomo, że jest to 1,6 mld podmiotów, z czego lekko licząc jedna czwarta ma tylko sens „optymalizacyjny”,

–     przywrócenie usuniętych w 2008 r. w wyniku wprowadzenia w błąd Sejmu sankcji podatkowych za oszustwa deklaracyjne (zrobiono to pod wpływem zmasowanej krytyki dopiero z dniem 1 stycznia 2017 r.),

–     nie wyrzucono z resortu wszystkich lobbystów poprzebieranych za „ekspertów”, którzy faktycznie rządzą tym podatkiem: więcej, nowi szefowie resortu cytują jakieś „raporty” napisane przez te firmy na temat „luki w VAT” podając publicznie nazwę ich autorów, a nowoprzyjęci urzędnicy przed chwilą zajmowali się w biznesie podatkowym „optymalizacją” tego podatku.

Od kilku miesięcy zapowiadana jest „duża nowelizacja” ustawy o VAT, mimo że od dwóch lat leży projekt nowej ustawy. Jeżeli zapewnienia te traktować w dobrej wierze, to jedno jest pewne: usunięcie luk w tym podatku jest zadaniem przekraczającym umiejętności „resortowych ekspertów”. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że jeden pomysł naprawy tego podatku zaprezentowany w czasie kampanii wyborczej, został częściowo zrealizowany: idzie o tzw. graniczną płatność podatku z tytułu WNT, którą jednak wprowadzono tylko do paliw silnikowych, co oczywiście dało istotne efekty fiskalne. Natomiast sztuczny wzrost dochodów w I kwartale 2017 r. osiągnięto dzięki dokonaniu w grudniu 2016 r. zwrotów akonto przyszłych miesięcy, co nie ma żadnego fiskalnego znaczenia w skali roku. Czy wreszcie PiS wygra z „liberalną demokracją” w tym resorcie?