Natrętne kłamstwa
Są różne kłamstwa – np. usprawiedliwione, gdy chcemy o czymś nie wiedzieć lub zapomnieć i wręcz podłe, gdy chcemy kogoś poniżyć lub zbrukać. Są również kłamstwa subtelne, obleczone prawdą i ukrywane przed ujawnieniem, oraz kłamstwa nachalne, nie kryjące swojego fałszu. W opowieściach ostatniego trzydziestolecia na temat bliższej i dalszej historii Europy Wschodniej dominują natrętne kłamstwa i prostacka wrogość wobec tych, którzy nie chcą ich głosić. Dziś dam tylko dwa przykłady: pierwszy dotyczy rocznic „odzyskania niepodległości” państwa przez jakieś twory pseudopaństwowe tworzone na terenie trzech rosyjskich zaborów Polski z lat 1773-1796, stanowiących później część państwa rosyjskiego. Ziemie te przed ponad stu laty zostały zajęte w istotnej części w wyniku działań wojennych przez wojska niemieckie i austriackie, a zakres ich okupacji rozszerzył się znacznie w pierwszych miesiącach 1918 r., gdy „władze” w Rosji przejęła ich agentura, czyli bolszewicy. Z polecenia i nadania nowego okupanta tworzone są atrapy państw takich jak: Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia a nawet Białoruś. Były to twory okupacyjne, których głównym zadaniem było dokonanie przy pomocy miejscowych kolaborantów totalnej grabieży tych terenów ze wszystkiego co się da – od żywności poprzez surowce i fabryki, aby podtrzymać byt głodujących i kompletnie zbankrutowanych niemieckojęzycznych cesarstw. Celem strategicznym powołania tychże potworków było utrwalenie niemieckiej dominacji na tych terenach i wyeliminowanie możliwości przyłączenia ich w przyszłości zarówno do Polski jak i do Rosji. Inaczej mówiąc, miały to być niemieckie kolonie o charakterze antypolskim i antyrosyjskim. Przypomnę, że podobną kolonię utworzono wcześniej, bo w 1916 r. na terenie Kongresówki przy ochoczym udziale zgrai naszych, polskich kolaborantów, którzy wtedy (i teraz) będą służyć niemieckiej dominacji mieniąc się oczywiście „siłami niepodległościowymi”.
A jak proces tworzenia owych antypolskich i antyrosyjskich kolonii niemieckich nazywa się w oficjalnej histografii? Oczywiście kolonie te nazywane się „państwami niepodległościowymi”, a niemiecką okupację określa się jako „rozszerzenie cywilizacji europejskiej” czy też „zachodniej kultury”. Nikt nie przejmuje się, że jest to wręcz nachalne kłamstwo, bo ani owe państwa nie miały jakichkolwiek atrybutów owej „niepodległości”, a ich rolą była tylko grabież w cudzym interesie miejscowej ludności.
Drugi przykład natrętnego kłamstwa dają współczesne porównania gospodarki naszego kraju oraz tzw. putinowskiej Rosji. W Rosji jest gorzej niż źle, bo tam rządzą „miejscowi oligarchowie”, którzy przejęli przedsiębiorstwa państwowe: ich rządy są czymś wyjątkowo obrzydliwym, bo nie dopuszczają na swój rynek „międzynarodowych koncernów”. My za to żyjemy w raju, czyli w świecie całkowicie przeciwstawnym do rosyjskiego piekła: nie ma miejscowych oligarchów, międzynarodowe koncerny w większości zlikwidowały nasz przemysł, a ten, który przejęły za bezcen, eksploatują w swoim interesie aż do zupełnego zużycia, które niedługo już nastąpi. Przykłady są w każdym polskim mieście: najczęściej nikt nie słyszał o jakichś prawdziwych „inwestycjach” w przejętej przez jeden z koncernów fabryce samochodów małolitrażowych na Śląsku, a po Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie zostało tylko gigantyczne cmentarzysko zbędnego żelastwa. Ale my dzięki temu „osiągnęliśmy sukces”, a Rosja klęskę i te kłamstwa są dziś obowiązującą interpretacją ostatniego trzydziestolecia. A każdy, kto miałby czelność sądzić coś innego, zostanie zhejtowany a przede wszystkim zamkną się przed nimi drzwi wszystkich liberalnych mediów, które przecież należą lub są zależne od „międzynarodowych koncernów”.
Ja też mam wiele interesujących doświadczeń z naszą liberalną demokracją w wydaniu „międzynarodowych koncernów”. Gdy np. niedawno napisałem w niskonakładowych mediach artykuł, że można zlikwidować kilka luk podatkowych w akcyzie, z których korzystają niektórzy producenci wyrobów alkoholowych i tytoniowych, zagrożono mi wprost, że się „mną zajmą” i nawet mam „odwołać” ten artykuł. Nie jest to pierwsze i zapewne nie ostatniego tego typu doświadczenie. Tak z bliska wygląda nasza „niepodległość”. Opisane przeze mnie luki w podatkach istnieją od dawna i raczej zostaną zachowane. Bo gdy w Polsce nie płaci podatków międzynarodowy koncern, to jest to dowód na naszą obecność w „cywilizacji zachodniej” i oczywiście „liberalnej demokracji”. Bo takie podatki mają tu płacić głównie pracownicy, emeryci, renciści i miejscowi przedsiębiorcy.