Podatkami rządzi wciąż ten sam od lat układ biznesowo-urzędniczy, który żyje z ich słabości.
Unikatowy, nieznany w czasach pokoju kryzys systemu podatkowego w większości państw UE jest faktem, któremu nie sposób zaprzeczyć lub przysłowiowo „zamieść go pod dywan”. Ma on charakter długotrwały: w przypadku podatku od wartości dodanej trwa on od 2009 r. W akcyzie, gdzie ma nieco płytszy i bardziej złożony charakter, trwa od 2010 r. Są to dwa najważniejsze i najszerzej (na nasze nieszczęście) zharmonizowane podatki, w których kwota bezpowrotnie utraconych dochodów wynosi w krajach członkowskich średnio co rok (w zależności od szacunków) od 16 do 26% (VAT) oraz od 12 do 21% (akcyza). Drugą cechą tego kryzysu jest empirycznie stwierdzona niemoc naprawy tych podatków: cały czas trwają jakieś prace nad ich uszczelnieniem, przedstawiane są i wdrażane kolejne genialne rozwiązania, które (jakoby) mają uzdrowić ich stan, lecz wszystko pozostaje po staremu. Kwota utraconych dochodów (nie mylić z tzw. luką) nie zmniejsza się lecz nawet zwiększa – czym więcej europejscy politycy mówią i robią dla „uszczelnienia” tych podatków, tym większe straty ponoszą budżety państw członkowskich, zwłaszcza tych, które należą do „nowej Europy”. Stawiana jest od prawie dziesięciu lat teza, że zgoda na straty podatkowe w tych państwach jest prawdziwą polityczną ceną naszej integracji. Ów deal ma ponoć wyglądać tak:
– państwa wschodniej i południowej Europy mają się nie przeszkadzać w unikaniu opodatkowania przez prawdziwe zachodnie firmy – w zamian rządy państw, w których mają siedziby te firmy, będą przychylnie patrzeć na ich „inwestycje” w tej „dzikiej” części świata i w razie czego rozepną na nimi dyplomatyczny parasol, czyli np. zaprotestują skutecznie przed „nękaniem kontrolami”.
Nie raz słyszałem wypowiedzi byłych urzędników skarbowych (wtedy rozwiązują się języki), że nie mieli wstępu do niektórych „międzynarodowych” spółek, a zdarzały się przypadki wyrzucenia kontrolerów, na co trzeba było przymknąć oko. Takie liberalne czasy. Na razie chyba nic tu się nie zmieniło, jeżeli już, to na gorsze, bo sprawdza się czarna prognoza obecnej przebudowy aparatu skarbowego, jaką zafundował nam resort finansów. Dezorganizacja, niekompetencja, brak większości przepisów wykonawczych. Czy aparat skarbowy, któremu przetrącono kark, może zdobyć się na odważne działanie wobec świętych krów, które nie muszą przestrzegać naszego prawa? Może to tylko złe początki czegoś, co wyjdzie nam na dobre. Może.
Teraz najistotniejsze jest to, aby dobra zmiana dotarła wreszcie (z ponad rocznym opóźnieniem) do ministerstwa finansów, które wciąż jest „twierdzą III RP”. Tam w najlepsze realizuje się pomysły liberałów, wyjątkowo szkodliwe dla systemu fiskalnego, które doprowadziły w latach 2009-2015 do największego w historii spadku dochodów budżetowych. Lista tych wynalazków jest powszechnie znana:
– obowiązek składania co miesiąc w formie elektronicznej informacji zawierającej ewidencję dla potrzeb VAT: wielki zarobek dla firm informatycznych, brak jakichkolwiek pozytywnych skutków fiskalnych,
– zakaz nadużycia prawa w podatku od towarów i usług – przepis martwy, brak skutków fiskalnych,
– wyłączenie kolejnych towarów i usług z opodatkowania (pod nazwą „odwróconego VAT-u”) – utracono kolejne kilka miliardów złotych, które trzeba zwrócić.
Pomysły te jak wiemy podsuwa „międzynarodowy” i „renomowany” biznes podatkowy, zaliczający sam siebie do tzw. wielkiej czwórki. Robi to zresztą nie za darmo: tak, jak resort im płaci. Od lat ekspertami tego resortu są osoby, które nie kryły swoich powiązań z tymi firmami (teraz już kryją), a w tych firmach możemy spotkać wiele twarzy znanych poprzednio ze Świętokrzyskiej 12.
Wiemy jedno: tylko antyliberalny rząd ma szansę dokonać sanacji systemu podatkowego. Przeszkodą jest jednak resort finansów, który jest przykładem tzw. głębokiego państwa, czyli ukrytych, wewnętrznych sił, które są w stanie storpedować wynik wyborów. Tak dzieje się dziś w USA, a w Polsce od roku. Czas na gruntowne zmiany na Świętokrzyskiej – podobnie jak w resorcie spraw zagranicznych.