Strzeżmy się „korpoludków” w firmie, czyli życzliwy adres dla obecnej większości parlamentarnej.

 

Z racji zainteresowań zawodowych od dość dawna mam do czynienia z realną gospodarką w tym prywatną, która istniała również nawet w głębokim, „gierkowskim socjalizmie”. Oczywiście burzliwy rozwój postsocjalistycznej gospodarki prywatnej nastąpił od 1988 roku, mimo szkodnictwa niektórych polityków, a zwłaszcza cenionego przez liberałów i postkomunistów autora szokującej „terapii”, której ofiarą był nie tylko sektor państwowy i spółdzielczy. Po latach „transformacji” ukształtował się tu charakterystyczny podział na:

1)   sektor prawdziwie prywatny, czyli stworzony od podstaw przez rodzimy lub przyjezdny biznes „na surowym korzeniu”, czyli bez przejmowania byłych państwowych przedsiębiorstw,

2)   sektor sprywatyzowany, czyli socjalistycznie firmy przejęte (często za psie pieniądze) przez zagraniczne korporacje lub nielicznych krajowych oligarchów,

3)    sektor państwowy, czyli należące do Skarbu Państwa (czyli do nikogo) socjalistyczne przedsiębiorstwa będące w rękach politycznych nominatów.

Pierwszy sektor bardzo różni się od drugiego i trzeciego. Nie spotkasz tam wścibskich „korpoludków” z międzynarodowych firm doradczych, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wpuściłby takiego „szczura” do swojej firmy. Zresztą po co? Aby poznali nasze poufne informacje? Opowiadał szef jednej ze spółek zajmujących się handlem stalą jak korpoludki z jednej z tychże firm chciały mu wcisnąć za kilkaset tysięcy złotych (!) „audyt podatkowy”, czyli miał im ujawnić m.in. swoje ceny oraz listę kontrahentów. Rozmowa była krótka: to mamy jeszcze płacić za udostępnienie poufnych informacji? Nigdy. Kopa w dupę i za drzwi. Inny właściciel jednej z największych firm zajmujących się nieruchomościami opowiada publicznie, że jego progu nie przekroczy żaden „andersen”, bo on chce uczciwie płacić podatki, a żadne „doradztwo biznesowe” jest mu niepotrzebne; zresztą czego może go nauczyć zgraja lemingów myszkująca po jego firmie? Dzięki tym postawom mamy tam do czynienia z realną gospodarką, nie ma tam żadnego fałszywego PKB, fikcyjnych transakcji i agresywnych „optymalizacji podatkowych”.

W sektorze drugim płaci się gigantycznie pieniądze na „doradztwo” i „opinie” korpoludków: pełnymi garściami wydaje się pieniądze na zbędne usługi, wiadomo – łatwo przyszły, łatwo poszły. Właściciele i zarządy tych firm, którym często nie chce się pracować, żyją w ułudzie, że dzięki usługom tychże „andersenów” nie będą musieli się tyrać od rana do nocy i wygospodarują czas koncentrując swoją uwagę na turystyce biznesowej i drogich samochodach.

W sektorze trzecim czyli państwowym jest inaczej, ale bywa dużo gorzej: nawet w zarządach spółek pojawiają się byli pracownicy zagranicznego biznesu doradczego, którzy raczej nie zapominają o byłych pracodawcach. Pilnują aby wszystkie istotne sprawy były przedmiotem „raportów”, „opinii” opracowanych przez „renomowane” firmy doradcze, bo wiedza gremiów decydujących na ten temat jest niedostateczna (co czasami jest prawdą). Wyciekają z tych firm szerokim strumieniem pieniądze na usługi oraz informacje często o głęboko poufnym charakterze. To prawda, że zastrzega się tu przestrzeganie tajemnicy zawodowej przez zleceniobiorcę, ale czy ktoś jest w stanie sprawdzić jej zachowanie w międzynarodowej strukturze składającej się z wielu powiązanych podmiotów? Mało prawdopodobne – zresztą nikt tego nie pilnuje. Każdy obecny i były szef spółki Skarbu Państwa może opowiedzieć dowolną liczbę przykładów, jak „przekonano go” go do potrzeby wydania pieniędzy na jakiś „raport”, którego praktyczna a nawet poznawcza przydatność jest bliska zeru. Wokół tych spółek a także wewnątrz nich pojawiło się coś, co określa się jako „wartość ujemną”, czyli firmy żyjące dzięki zbędnym wydatkom tych podmiotów. W firmie prawdziwie prywatnej jest to rzeczą nie do pomyślenia, ale to są dwa całkowicie odmienne światy.

Sądzę, że można sformułować aż trzy generalne postulaty pod adresem rządzących, a przede wszystkim ustawodawcy i przedstawicieli władzy wykonawczej, mające na celu eliminację liberalnej spuścizny w trzecim sektorze Spółki Skarbu Państwa i z udziałem Skarbu Państwa muszą mieć twardy i bezwarunkowy zakaz:

1)   korzystania z usług doradczych podmiotów, które mogą pozostawać w konflikcie interesów, czyli doradzać jednocześnie ich konkurencji,

2)   wydawania pieniędzy na usługi świadczone przez podmioty, które nie gwarantują zachowania tajemnicy zawodowej,

3)   korzystania z usług firm zajmujących się unikaniem opodatkowania.

To powinien być katechizm zarządzania tymi podmiotami. Dzięki tym zakazom również my, zwykli ludzie staniemy się bogatsi.