Hayder topi Rostowskiego

Pani Renata Hayder, pełniąca przez dobrych kilka lat nieznaną w ówczesnej strukturze resortu finansów funkcję (?) „społecznego doradcy” ministra Jana Rostowskiego, twierdzi, że „nie pisała projektów ustaw” oraz „nie lobbowała na rzecz firm”. Można się domyślać, że pod pojęciem „firmy” rozumie również swojego wieloletniego chlebodawcę, czyli zagraniczną firmę Arthur Andersen, którą po wykryciu organizowanych przez nią oszustw (afera Euronu) przekształciła się i zmieniła nazwę, aby uniknąć odpowiedzialności. Czy to również oznacza, że będzie negować swój udział w destrukcji przepisów podatku od towarów i usług, składając zeznania (pod rygorem odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania) przed komisją śledczą? Zobaczymy. W swych wypowiedziach zaprzecza jednak sama sobie w sposób dość zabawny, bo twierdzi, że w czasie gdy była „społecznym doradcą” ministra Rostowskiego nie pracowała dla Arthura Andersena (pod nową nazwą EY), lecz była związana z EY „umową o świadczenie usług”. Te usługi obejmowały „nadzór nad wewnętrznymi projektami, które firma realizowała (…)”. Jej zdaniem nie pozostawała w konflikcie interesów. Więc proszę o szczegóły: czego dotyczyły owe „projekty” i czy na pewno nie wiązały się z VAT-em, a zwłaszcza z załatwieniem stawki 0% (pod mylną nazwą „odwrotnego obciążenia”) na niektóre wyroby w latach 2011-2013, co spowodowało nie tylko powstanie bezpowrotnych strat w dochodach budżetowych, lecz również rozwój nowych metod wyłudzeń zwrotów tego podatku (tzw. transakcje stalowe). Jeżeli Pani Hayder nie zajmowała się tym podatkiem, nie pisała ustaw (w to ostatnie można uwierzyć, bo nie miała w tym zakresie kwalifikacji), to opinia publiczna powinna uzyskać odpowiedź na co najmniej dwa pytania:

  • co przez ponad pięć lat robiła w resorcie finansów, do jakich dokumentów miała dostęp, czy nie naruszała przepisów o tajemnicy państwowej?
  • może wie, kto napisał uchwalone w tym czasie patologiczne przepisy zwane potocznie „inwestycjami optymalizacyjnymi”.

Dam tylko cztery przykłady tego rodzaju przepisów, na których budżet stracił wielomiliardowe kwoty.

Pierwszy dotyczył korekty opodatkowania VAT-em w przypadku braku zapłaty przez kontrahenta. Pozostawiono jednak lukę w postaci zbycia wierzytelności po korekcie podatku, która nie zobowiązywała do restytucji opodatkowania. Wystarczyło umówić się z kontrahentem, aby przez pewien czas nie płacił, skorygować VAT, a następnie sprzedać wierzytelność, którą były dłużnik grzecznie zapłacił na rzecz nowego wierzyciela, a potem podzielić się pieniędzmi (pod stołem).

Drugi przykład stawki 0% (pod nazwą „odwrotnego obciążenia”) wszystkich towarów sprzedanych na rzecz podatników przez zagraniczne spółki, które miały w Polsce wyłącznie rejestrację dla potrzeb VAT-u. Przez dwa lata 2011-2013 budżet utracił przez tę lukę miliardowe kwoty, a ofiarami byli również uczciwi krajowi producenci, którzy musieli sprzedawać towary z VAT-em. To dzięki tym przepisom pojawiły się na rynku na wielką skalę nieopodatkowane pręty stalowe i nie były to jakiekolwiek oszustwa podatkowe, lecz podsunięty przez ustawodawcę sposób „optymalizacji opodatkowania”.

Trzecim przykładem było uzależnienie miejsca świadczenia usług na rzecz podatników od siedziby usługobiorcy. Wystarczyło utworzyć w dowolnie egzotycznym kraju spółkę, aby sprzedawać jej prawdziwe lub fikcyjne usługi i uzyskiwać zwroty podatku.

Czwartym jest wprowadzenie stawki 0% (pod tą samą, mylącą nazwą „odwrotnego obciążenia”) na wyroby stalowe, miedź i wiele innych wyrobów, co spowodowało, że całe branże przestały płacić ten podatek, a zaczęły otrzymywać zwroty, które osiągnęły rocznie łączną kwotę prawie 100 mld zł.

Skoro Pani Hayder tyle lat miała dostęp do najważniejszych gabinetów w resorcie finansów, to może pomoże śledczym wykryć, kto załatwił uchwalenie tych przepisów lub czy powstały one wyłącznie z urzędniczej głupoty, a jej macierzysta firma ujawni dokumenty, które będą potwierdzać brak jakiegokolwiek związku z patologizacją tego podatku pod rządami ministra Rostowskiego.

Pani Hayder ponoć również wypowiedziała się na mój temat, insynuując że miałem z nią jakieś „konflikty w przeszłości”. Pragnę wyjaśnić, że nigdy nie miałem z tą Panią jakichkolwiek konfliktów i nie przypominam sobie abym z nią kiedykolwiek rozmawiał. W latach 2002-2004 była (z reguły nieobecnym) członkiem Krajowej Rady Doradców Podatkowych, gdy ja byłem przewodniczącym tej Rady. Nic mi nie wiadomo, że „zarzuciła mi kiedyś napisanie skomplikowanej ustawy o VAT, a potem „tłumaczenie jej zawiłości”, co z jej strony pracownika firmy Arthur Andersen, jest zarzutem wręcz groteskowym. Nigdy również nie zostałem wezwany do złożenia rezygnacji z jakiejkolwiek funkcji. Nie mam jakiegokolwiek osobistego stosunku do tej Pani, a ze „społecznymi doradcami” byłego ministra finansów nie chciałem mieć nigdy nic do czynienia.

Z nazwiskiem Pani Hayder spotykałem się otrzymując oferty płatnych „konferencji”, gdzie przedstawiano ją jako przedstawiciela dwóch firm: Ministerstwa Finansów i jej chlebodawcy (EY), co było już skandalem, a tym samym wystarczającym powodem, aby nie uczestniczyć w tego rodzaju przedsięwzięciach.

Na koniec podzielę się ogólniejszą refleksją: Pani Hayder nie chce utonąć wraz z ministrem Rostowskim i wypiera się swojego uczestnictwa w destrukcji podatku od towarów i usług. Pośrednio wskazuje, że odpowiedzialność za to ponosi wyłącznie były minister i jego urzędnicy. W tym biznesie nie ma sentymentów.