Szkice polsko-rosyjskie: historia ograbionych
Dopiero niedawno uświadomiłem sobie (być może na starość można nieco zmądrzeć), że najważniejszymi wydarzeniami w naszej najnowszej historii były masowe grabieże. Co pewien czas okradano nas z reguły z iście niemiecką dokładnością. O wielkich grabieżach XVII i XVIII wieku, w tym zwłaszcza w wykonaniu szwedzkim (najpierw Potop a potem w czasie Wojny Północnej), oraz później – prusko-niemieckim, w tym w czasie okupacji niemieckiej lat 1939-1945, wiedzieliśmy nieco więcej. Gorzej z innymi, również bolesnymi przypadkami, np. w piśmiennictwie międzywojennym, a nawet w okresie Polski Ludowej cenzurowano informacje na temat niemiecko-austriackiej grabieży ziem Kongresówki w latach 1915-1918, czyli w czasach, gdy późniejszy „twórca niepodległości” kolaborował z okupantami – więcej: dzielnie walczył „za Najjaśniejszego Pana i Jego Rodzinę” oraz Cesarza Wilhelma II. Na opisanie czeka najnowsza grabież nie tylko okresu tzw. szokowej transformacji lat 1989-1991, lecz również ta późniejsza, związana z przygotowaniem do naszego wstąpienia do Unii Europejskiej. Wtedy odebrano nam znacznie więcej niszcząc całe gałęzie przemysłu, a w tym zwłaszcza stocznie, cukrownictwo, żeglugę morską, flotę rybacką oraz istotną część górnictwa. Gdzie jest polski przemysł ciężki? Komu i za ile sprzedano polskie huty tylko po to, aby je po prostu zamknąć?
Jest rzeczą niepojętą, że dajemy się ograbić bez najmniejszego słowa sprzeciwu. Nasze zniewolenie umysłowe jest czymś dziwacznym. Dajemy się ogłupić wierząc, że dzięki „wuniowstąpieniu” dokonaliśmy jakiegoś „skoku cywilizacyjnego”. Jeżeli tak, to na kredyt, bo w tym czasie nasze zadłużenie wzrosło wielokrotnie do nieznanej w historii wysokości, czyli za ów „skok” zapłacą następne pokolenia Polaków (chyba że stąd wyjadą). Klasa polityczna też wyjedzie do Brukseli, bo nagrodą za trud w służbie publicznej są apanaże, zwłaszcza w Parlamencie Europejskim lub na innych, mniej eksponowanych stanowiskach w tzw. Europie. W Polsce zostaną stróże naszej głupoty, w tym przede wszystkim „wolne media”, które będą pilnować abyśmy nie zmądrzeli. Mamy się wręcz szczycić z osiągnięć ostatniego trzydziestolecia, zwłaszcza z wyjazdu ponad dwóch milionów rodaków, którym u nas odebrano najpierw w sumie dziadowskie oszczędności, potem miejsca pracy, a następnie sens życia „w tym kraju”.
Należałoby zrobić bilans naszej przeszłości – więc niczego nie pomijając: tak samo należy zbadać koszty grabieży niemieckiej, sowieckiej i ostatnio – europejskiej (czyli też niemieckiej). Może trzeba skończyć to, co już zaczęliśmy, czyli bilans „okupacji niemieckich” lat 1939-1945 oraz 1915-1918, potem okresu międzywojennego, następnie lat 1945-1989, a na koniec czasów III RP. W bilansie należy w szczególności uwzględnić koszt wymuszonej emigracji („daninę w naturze”), a także ostatnio grabież obywateli siedmiuset tysięcy kredytobiorców z tytułu tzw. kredytów frankowych.
Oczywiście te bilanse trzeba zrobić rzetelnie, bez cenzury i koloryzowania oraz „poprawiania wizerunku” naszych „sojuszników” i „partnerów”. Ciekawe, czy starczy nam odwagi, a przede wszystkim czy znajdą się chętni, aby wykonać tę pracę?