Może prokuratorzy wreszcie naprawią podatek od towarów i usług?

Prokurator Generalny wydał wytyczne dla prokuratorów ścigających przestępstwa związane z podatkiem od towarów i usług, w których szczegółowo instruuje jak prowadzić te postępowania, a zwłaszcza jakich kar żądać dla sprawców tych oszustw. Mają być sprawdzone emaile, rozmowy telefoniczne. Wytyczne są wyrazem determinacji rządzących,  bo z istniejącą od kilku lat plagą oszustw w tym podatku poprzednie władze (ani skarbowe, ani organy ścigania) zupełnie sobie nie radziły. Przyzwyczailiśmy się już do niemocy naszego zarazem „teoretycznego” i „liberalnego” państwa: zostaliśmy okradzeni na około ćwierć biliona złotych (napad tysiąclecia?). I co? Nie wiadomo nawet ilu więc sprawców tych przestępstw przez te dziesięć lat prawomocnie skazano za te oszustwa, ale chyba są to ilości wręcz marginalne (ponoć na bezwzględne kary więzienia skazano tylko 34 osoby). Szkoda gadać, nasze państwo było z istoty „teoretyczne”. Można mieć nadzieję, że tak już nie jest.

Od czasu naszego wuniowstąpienia spotykamy się na co dzień z „optymalizacją” podatku od towarów i usług, działania te nie były ( i nie są) przesadnie ukrywane, ludzie z tej „branży” są w pełni akceptowani przez otoczenie („więcej pieniędzy zostało w kieszeni podatników”). Udział w tych działaniach miały również „renomowane” i „prestiżowe” podmioty biznesu podatkowego, które nie kryją swoich sukcesów na tej niwie. Rodzi się więc pytanie, skoro oszustwa związane ze wspólnotowym VAT-em, ich skala i formy są powszechnie znane (można przeczytać w internecie proste „patenty” jak otrzymać „zupełnie legalnie” zwrot nigdy nie zapłaconego podatku), zostaliśmy faktycznie okradzeni na tak gigantyczną kwotę, to dlaczego organy odpowiedzialne za ten stan rzeczy wykazywały się tak żenująco niską skutecznością? W liberalnych mediach prezentowane jest dość proste wytłumaczenie: są to sprawy „trudne” i „skomplikowane”, a sprawców stać na „najlepszych doradców”. Co do „trudności” i „skomplikowania” – nie wciskajmy kitu: czy wielokrotne „sprzedawanie” tej samej partii stali czy elektroniki po to, żeby wyłudzić dzięki temu zwrot podatku (towary te są w kraju objęte stawką 0% pod nazwą „odwrotnego obciążenia”) wymagają skomplikowanych działań dowodowych? Przecież te towary z reguły nigdy nie opuściły magazynów lub nawet tam nigdy nie były. Wystarczy sprawdzić te „firmy”, w których bezpośrednio po wprowadzeniu „odwrotnego obciążenia” gwałtowanie wzrosły obroty i uzyskane dzięki nim zwroty podatkowe. Od 2011 roku oszuści już nie muszą fizycznie wywozić za granicę towarów, aby wyłudzić przy ich pomocy zwroty: wystarczy „handlować” tym, na co lobbyści załatwili „odwrotne obciążenie”. Faktury wystawione z tytułu tych „ czynności” są przecież zwykłym fałszerstwem, bo ani nie było tych transakcji , a ten, kto to robi, dobrze wiedział po co je wystawia. Od początku marca 2017 r. wystawianie tych „faktur” jest na podstawie z art. 270a Kodeksu karnego przestępstwem zagrożonym karą do  8 lat więzienia, ale i przedtem można było postawić tu zarzuty na podstawie przepisu Kodeksu karnego. Czy naprawdę trzeba tu obszernej wiedzy specjalistycznej aby wszcząć śledztwo, zgromadzić dowody i postawić zarzuty? Nie gadajmy głupot: musiały być inne przyczyny dziwnej pasywności organów władzy w stosunku do oszustw podatkowych. Być może jedną z nich byli owi „najlepsi doradcy”, którzy do dziś patronują największym rekinom „optymalizacji” tego podatku. W czasach liberałów mieli oni „wyśmienite relacje” z władzą, ba doradzali jej (oczywiście nie za darmo) jak … uszczelniać podatek od towarów i usług. Nic nie wiadomo o ich „dojściach” do resortu sprawiedliwości, ale nikt nie krył powiązań z resortem finansów i salonami liberałów. Najważniejsze przepisy podatkowe dotyczące tego podatku wychodziły spod ręki owych „najlepszych doradców”: ktoś również musiał dać na to polityczny placet na tego rodzaju związki i to na wysokim szczeblu.

Być może prokuratura stanie się liderem walki z patologiami podatkowymi, bo na skuteczne działania resortu finansów trzeba jeszcze poczekać. Zapowiadano od dwóch lat wprowadzenie tzw. podzielonej płatności oraz likwidacją patologii „odwrotnego obciążenia” nie tylko oddala się w czasie, ale również kontynuowane są „liberalne” pomysły uszczelniania tego podatku, czego najlepszym przykładem jest słynny JPK_VAT. Przyznajmy uczciwie: jest w 2017 roku jakaś poprawa w „ściągalności” tego podatku, ale na razie wykorzystywane są tylko płytkie rezerwy: jeśli prawdą jest, że utraconych co rok ponad 30 mld zł tylko połowa pochodzi z wyłudzonych zwrotów, bo po prostu nie należy wypłacać tych kwot i mamy o 15 mld zł więcej w budżecie. Proste? Częściowo się to już dzieje, bo do połowy tego roku zwrócono tylko około 40 mld zł, a w całym 2016 roku kwota ta wynosiła – w zależności od wersji podanej przez resort finansów albo około 94 albo prawie 100 mld zł. Według publikowanych danych wpływy z tego podatku przez pierwsze pół tego roku wynosiły 118 mld zł, co daje szansę, że na koniec roku osiągniemy poziom przekraczający 235 mld zł (czyli o 15 mld zł więcej niż w 2016 r.). Eliminację wyłudzeń zwrotów, czyli ich spadek o 15 mld zł skutkować będzie tym, że już nie wypłacimy –  jak w zeszłym roku – ok. 100 mld zł, lecz tylko 80 – 85 mld zł (jak w 2015 roku). Oznacza to, że dochody mają szansę wzrosnąć do 150 mld zł. Oczywiście odmowa wypłacenia nienaliczonych zwrotów tego podatku wymaga woli ze strony rządzących, bo trzeba odmówić zarobku różnym „grubym rybom”. W zeszłym roku jej nie było, a utrzymujące się w dalszym ciągu „wyśmienite relacje” z „najlepszymi doradcami” nie nastrajają optymizmem. Chyba jednak również szef resortu finansów zrozumiał, że bez radykalnego przecięcia wrzodu  z tą gangreną nie da się tu nic naprawić i poprał oczywisty postulat powołania komisji śledczej w sprawie strat w tym podatku. A przecież dzieją się tu dziwne rzeczy: do resortu finansów przeszli byli pracownicy pewnej firmy doradczej, którzy teraz chwalą ów JPK, a ten wynalazek notabene wymyśliła właśnie ta firma. Przecież ci ludzie nie naprawią tego podatku. Aby oczyścić tę stajnię Augiasza potrzebna jest sejmowa komisja śledcza, która musi wyjaśnić przede wszystkim:

–        przyczyny powstania patologicznych przepisów tej ustawy o VAT, które służyły i dalej służą legalizacji wyłudzeń tego podatku,

–        powody zaniechania działań kontrolnych w stosunku do liderów unikania opodatkowania,

–        związki polityków i urzędników resortu finansów z „najlepszymi doradcami”, którzy od lat pielęgnują lukę w tym podatku.

Inaczej mówiąc, bez tej komisji resort finansów zawłaszczony przez zagraniczny biznes podatkowy od lat z wielkim (dla siebie) sukcesem harmonizujący ten podatek nigdy nie będzie zdolny do działania w interesie politycznym.

Na razie to główny ciężar naprawy tego podatku przejmują prokuratorzy. Jeśli chcą mieć szybkie efekty, a przede wszystkim uderzyć w centa organizujące wyłudzenia tego podatku. Wystarczy zainteresować się:

–        firmami, które są beneficjentami owego „odwrotnego obciążenia”, wykazując największe przyrosty wartości sprzedaży oraz uzyskują największe kwoty zwrotów: dane te ma resort finansów,

–        tym, kto organizował owe „struktury optymalizacyjne”, które później szczyciły się wielkimi „sukcesami sprzedażowymi”,

–        jaka była rola owych „najlepszych doradców”, którzy tworzyli parasol dla firm będących liderami „optymalizacji obciążeń” w tym podatku.

Rozsądni, a przede wszystkim uczciwy podatnicy życzą władzy sukcesu, bo z nieopodatkowaną konkurencją nie da się wygrać. Wrogiem tych działań, który nie przebiera w środkach, atakując zwolenników naprawy tego podatku, jest mafia tucząca się na wspólnotowym podatku od towarów i usług: ma pieniądze i potrafi być groźna. Jak dotąd wygrywała z naszym państwem (czyli z Polską), a przegranymi była milcząca większość, czyli uczciwi, naiwni obywatele. Ciekawe po której stronie opowie się „totalna opozycja”?