Podatek dochodowy od osób fizycznych – dotychczasowy paradygmat

Rozpoczęta w tym roku przez polityków (warte odnotowania) dyskusja na temat zmiany zasadniczej koncepcji podatku dochodów od osób fizycznych jest wydarzeniem bez precedensu w całym minionym trzydziestoleciu. Przypomnę, że przez pierwsze dwa lata tzw. radykalnej transformacji ustrojowej (okres od 1990 do 1991 r.) obowiązywało formalnie stare, „socjalistyczne” opodatkowanie osób fizycznych, podatki te jednak były powszechnie lekceważone przez podmioty zobowiązane, a władza dewastowała wszystko co się da, w tym również bezpośrednie opodatkowanie ludności. Już w pierwszym roku owych eksperymentów załamały się wpływy budżetowe, zresztą nie tylko z tego źródła. Sabotowanie płacenia podatków było odpowiedzią na faktyczną grabież majątku, a zwłaszcza oszczędności osób fizycznych, które zostały odebrane wszystkim obywatelom w wyniku zainicjowanej i sterowanej przez władze wysokiej inflacji bez wprowadzenia jakichkolwiek środków zabezpieczających interesy obywateli, np. poprzez ustawową waloryzację depozytów. Wrogość ówczesnej władzy w stosunku do ogółu obywateli oraz wszystkich sektorów gospodarki, w tym również gospodarki prywatnej w rolnictwie i poza rolnictwem, była czymś (pozornie) niepojętym i bezprecedensowym; jedyną analogię można znaleźć w Polsce w latach bezpośrednio po Drugiej Wojnie Światowej, gdy ówczesne władze niszczyły wtedy sektor prywatny, zwłaszcza w tzw. bitwie o handel. Wrogiem dla władzy w latach 1989-1991 był oczywiście przemysł państwowy oraz spółdzielczy i zatrudnieni w nim pracownicy. Mimo nachalnej, trwającej do dziś propagandy, kryptocenzury oraz skutecznego eliminowania publicznego dyskursu wszystkich, którzy nie powtarzają obowiązujących bajeczek, od początku można było domyślać się, że naczelnym celem ówczesnej polityki było „odprzemysłowienie” naszego kraju, masowa przecena aktywów, stworzenie masowego bezrobocia wysokokwalifikowanych robotników i zmuszenie ich poprzez powszechną i głęboką pauperyzację do emigracji zarobkowej (stara Europa już wtedy była w stanie wchłonąć dowolną ilość biednych lecz chętnych do pracy białych emigrantów).

Niejako ukoronowaniem tej polityki była ówczesna koncepcja podatku dochodowego od osób fizycznych, który ostatecznie uchwalono w dniu 26 lipca 1991 r., a wszedł w życie z dniem 1 stycznia 1992 r. Przypomnę jej podstawowe założenia:

  • wynagrodzenie ze stosunku pracy wypłacane przez pracodawców oraz renty i emerytury wypłacane przez organy rentowe były jednorazowo ubruttowiane o kwotę, która miała pokryć zaliczkę na podatek; miesiącem bazowym tego ubruttowienia były wynagrodzenia (wypłaty) za wrzesień 1991 r.,
  • następował skokowy wzrost kosztów wynagrodzeń (z perspektywy pracodawcy) o kwotę owego ubruttowienia,
  • jednocześnie likwidowano w tzw. sektorze uspołecznionym (podmioty państwowe i spółdzielcze) podatek od płac obciążający pracodawcę (20% funduszu płac), co części pracodawców rekompensowało wzrost wydatków płaconych z tytułu ubruttowienia,
  • likwidowano podatek od wynagrodzeń (obciążający głównie dochody z tytułu umów o dzieło i umów zlecenie), podatek wyrównawczy oraz podatek dochodowy obciążający pozarolniczą a nawet częściowo rolniczą działalność gospodarczą o charakterze prywatnym,
  • w stosunku do przychodów z tytułu rent, emerytur i innych świadczeń z ubezpieczenia społecznego nowy podatek był (i jest) tylko z nazwy podatkiem dochodowym i w rzeczywistości jest podatkiem przychodowym (brak kosztów uzyskania przychodów),
  • w stosunku do wynagrodzeń ze stosunku pracy (we wszystkich sektorach gospodarki) podatek ten był (i jest) tylko z nazwy podatkiem dochodowym, będąc w rzeczywistości podatkiem przychodowym, przy czym w tym przypadku wprowadzono symboliczną formę kosztów uzyskania przychodów w formie kwotowej będącej (co warto przypomnieć równowartością biletu miesięcznego na wszystkie linie autobusowe w Warszawie),
  • w przypadku innych głównych źródeł przychodu w nowym podatku, w tym zwłaszcza przychodu z szeroko pojętej działalności gospodarczej, wprowadzono „prawdziwy” podatek dochodowy, przy bardzo pojemnej definicji kosztów uzyskania przychodów,
  • nie wprowadzono rzeczywistego oraz istotnego z punktu widzenia obywateli minimum wolnego od podatku, które choć trochę łagodziłyby rażącą wręcz dyskryminację dochodów ze źródeł wymienionych w pkt 5) i 6),
  • stawki podatku miały formalnie charakter progresywny (20%, 30% i 40%), przy zachowaniu tylko jednej formy zryczałtowanej tego podatku, która była adresowana do przychodów działalności gospodarczej (tzw. karta podatkowa).

Reasumując: ogólna koncepcja tego podatku miała na celu podatkową dyskryminację dochodów ze stosunku pracy oraz świadczeń z ubezpieczenia i zabezpieczenia społecznego oraz systemowe faworyzowanie dochodów z innych źródeł, w tym zwłaszcza z pozarolniczej działalności gospodarczej.

Był to jednak model o wysokiej efektywności fiskalnej poprzez wprowadzenie obowiązków płatników, którzy obliczają, pobierają i płacą zaliczki na ten podatek, przede wszystkim ze źródeł przychodów, o których mowa w pkt 5) i 6).

Przez kolejne dziesięciolecia podatek ten był drugim w strukturze dochodów budżetowych źródłem wpływów i palmę pierwszeństwa ma podatek od towarów i usług.