Gdzie fiskus będzie szukać brakujących miliardów złotych w 2023 r.?

Wśród przedsiębiorców narasta obawa przed zmasowanymi kontrolami podatkowymi, które są naturalną konsekwencją narastającego kryzysu fiskalnego. W przyszłym roku pogorszy się sytuacja fiskalna państwa. W roku wyborczym nikt jednak nie zrezygnuje z dość kosztownych dla budżetu programów socjalnych, a wydatki publiczne muszą rosnąć, bo wszystko drożeje i to w „balcerowiczowskim tempie”. Będą podwyżki stawek podatkowych i to może mieć samobójczy skutek polityczny: najważniejszym „strzałem w kolano” będzie podwyżka (z 0% do 23%) stawki VAT na gaz ziemny i na energię elektryczną oraz cieplną (z 5% na 23%); co prawda da to budżetowi sporo pieniędzy, ale z punktu widzenia wzrostu wydatków będzie to zbyt mało. Również podwyżka stawek VAT na paliwa silnikowe (z 8% na 23%) nie zrównoważy potrzeb dochodów budżetowych.

Oczywiście gdyby ktoś miał jakiś racjonalny plan przebudowy systemu podatkowego, którego celem byłoby zwiększenie dochodów budżetowych, to już w przyszłym roku można by zebrać dodatkowe 10 mld zł; obrazowo mówiąc pieniądze leżą na stole; np. wystarczy tylko na tym samym poziomie opodatkować wszystkie wyroby akcyzowe, które zaspokoją te same potrzeby i są substytutami (np. papierosy i tzw. podgrzewacze). Prawdopodobnie jednak tak się nie stanie, bo patologiczne przywileje w tym podatku mają wpływowych obrońców: znam ich dobrze, bo od lat jestem obiektem ich ataków. Jeżeli ktoś wierzy, że nasz ustawodawca podatkowy kieruje się interesem fiskalnym państwa, a lobbystów nie dopuszcza do stanowienia przepisów podatkowych, jest nie tylko naiwny, lecz również nieświadomie działa na swoją niekorzyść. Bo fiskus, który traci dziesiątki miliardów złotych w wyniku działań lobbystów, musi się „odkuć” na całej reszcie i dobrać z tego grona odpowiednią ilość „oszustów podatkowych”.

Czy w ten sposób będą również selekcjonowani kandydaci do kontroli podatkowych, które mają szybko zwiększyć dochody budżetowe? Zapewne tak, ale (również) jest na podorędziu inny pomysł. Znana jest władzy dość dobrze lista podmiotów, które są liderami na rynku usługi ucieczki od opodatkowania. Co ważniejsze, można szybko ustalić, kto był ich klientem i dzielił się korzyściami podatkowymi, które uzyskał w wyniku „optymalizacji podatkowej”. Niech raz się do czegoś przyda ów „jotpek”, który składają w pocie czoła wszyscy podatnicy zarejestrowani jako VAT czynni. Dalsze kroki są już oczywiste: trzeba poinformować o zamiarze przeprowadzenia kontroli celno-skarbowej i dać szansę na korektę deklaracji – przepisy dają taką możliwość i jednoznacznie zapewniają, że kierując się jednym z ważnych wyroków TSUE nie będą orzeczone sankcje podatkowe 15% lecz np. 3%. Oczywiście pod warunkiem, że zaległość będzie wpłacana wraz z odsetkami a ujawnione zaległości nie będą na śladowym poziomie. Proste? Oczywiście, tak mówią „prywatnie” ludzie z aparatu skarbowego, którzy dobrze wiedzą kto jest „obsługiwany” przez liderów rynku ucieczki od opodatkowania lub komu muszą wystarczać zwroty VAT-u w absurdalnej wysokości.

Ten plan jest dość realny, ale może być blokowany przez „ludzi z rynku”, którzy mają dużo do powiedzenia w tym resorcie i opanowali niektóre departamenty. Ale i na to jest sposób: trzeba tylko chcieć działać w interesie publicznym a z tym jest często kłopot.